poniedziałek, 18 czerwca 2012

Czeski film - dzień 4.

Czwarty dzień zaczął się od pobytu w zamku w Hluboce nad Wełtawą, wzorowanym na zamku Windsor.













































































Kościół św. Piotra i Pawła w Hluboce.

















Potem wyruszyliśmy do Czeskiego Krumlova. To prawdziwa perła Czech. Zresztą, spójrzcie sami. Niestety, zdjęć w środku w zamku, podobnie jak w innych, robić nie wolno, więc mam tylko obrazki z zewnątrz.


























































































To cudo nazywa się Mariánský Sloup s Kašnou.

















Ciąg dalszy spaceru.













O ile dobrze czytam, to jakiś Hilton.













Płaskorzeźby.












Ta perspektywa na moście bardzo mi się podoba. U góry Hradek (mały zamek z okrągłą wieżą).

















Same pyszności.

















Brama Budziejowicka.

















Teren dawnego klasztoru minorytów - tu można odpocząć.















































Czy był tu Leonardo da Vinci? Tak naprawdę mieści się tu szkoła średnia - coś w rodzaju akademii sztuk pięknych.

















Do sklepu z pamiątkami zaprasza Krtek.

















Potem pojechaliśmy do dawnego opactwa cystersów w Zlatej Korunie. Przepiękne miejsce, tylko dlaczego zwiedzaliśmy je tylko z zewnątrz? Można zwiedzać wewnątrz, jednak firma Itaka nie przewidziała tego w swojej ofercie. BEZ-NA-DZIE-JA.



























































Co się stało temu drzewu?

















Szkoda, że nie weszliśmy do środka...

















Tego dnia ostatni dzień byliśmy w Czeskich Budziejowicach, więc wieczorem jeszcze raz wyruszyliśmy na miasto.



























Niezłą muzę dają w Ostravie.

















Muzeum wieczorową porą.

















Reklama jednego z przedstawień teatralnych.















A to już "mały teatr" nad rzeką.
 




wtorek, 5 czerwca 2012

Czeski film - dzień 3.

Następnego dnia na początek udaliśmy się Holašovic - typowej środkowoeuropejskiej wsi, wpisanej na listę UNESCO.















Hotel Garni w Czeskich Budziejowicach. Położony niedaleko starówki, ale generalnie odradzam.


Spacer po mieście. Rynek w Budziejowicach przypominał mi mocno Chełmno.





Hotel Zvon.


Czarna Wieża (dzwonnica), a przed nią pomnik Jana Valeriána Jirsíka - biskupa.


Rzeźba z katedry św. Mikołaja.


Ten budynek najbardziej spodobał się mojej żonie.


Kościół Ofiarowania Najświętszej Marii Panny.








Kościół sąsiaduje z klasztorem dominikanów.


Ten oto kościół został zaś zamieniony na galerię.


Głównym punktem dnia była wizyta w słynnym browarze Budvar. Okazuje się, że to czeskie piwo jest produkowane tylko w tym jednym miejscu. Niestety, był to dzień święta państwowego i browar był w zasadzie nieczynny - nie mogliśmy więc zobaczyć, jak wygląda produkcja.


Schemat produkcji chmielowego napoju. W ogóle należy dodać, że wyobrażenie, jak wygląda browar, które można posiadać po obejrzeniu reklam piwa, ma się nijak do rzeczywistego wyglądu tego zakładu.


Sala z kadziami, gdzie było niesamowicie gorąco, do tego prawie sto proc. wilgotności.


Jeden z symboli browaru.


"Degustacja" piwa prosto z linii produkcyjnej odbywa się zaś w pomieszczeniu gdzie jest kilka stopni i można zamarznąć, do tego jeszcze pije się to zimne piwo na stojąco z plastikowych kubków. Żenada po prostu. Mogliby sobie darować tę degustację.


Budveiser dysponuje też własnym sprzętem kolejowym.


A tu rzut oka na halę, gdzie odbywa się: pakowanie, pasteryzowanie, etykietowanie, kontrola jakości, kapslowanie itp itd.


Od frontu widok browaru jest bardzo elegancki. Mieści się w tej części sklep i chyba część biurowa.


Budziejowicki rynek wieczorem. Można było zobaczyć pokazy świetlne do muzyki elektronicznej na pięknych kamienicach. Efekt - palce lizać.


Jedna z witryn sklepowych na rynku.


A to już przykłady owych wizualizacji.