czwartek, 15 października 2020

Pinta Mini Maxi Mango - bezalkoholowe cz. 47

 Od razu przechodzimy do drugiej propozycji od Pinty - tym razem w wersji mango.












Etykieta jest pod względem designu identyczna, więc podoba mi się tak samo, dodatkowym plusem jest butelka nieco jaśniejsza, więc widać, jak się potrząśnie, że w środku rzeczywiście są przeciery z owoców, dlatego warto potrząsnąć przed otwarciem, żeby na dole nie zostało samo gęste.












Styl graficzny trochę jak w niektórych oranżadach z czasów PRL, bardzo sympatyczny. Kapselek za to we wszystkich Pintach jest chyba taki sam.












Spoglądamy na drugą stronę butelki i skład. Cukrów już mamy aż 6,7 g.












Piwo bezalkoholowe, alk. <0,5% obj., pasteryzowane, niefiltrowane. Składniki: woda, słód jęczmienny: pilzneński, słód pszeniczny jasny; chmiele: Lubelski (PL), Spalt Select (DE); drożdże SafAle™ LA-01. 

Do składu mam jednak zasadniczą uwagę, o ile w wersji Red nie były wymienione procentowe zawartości soków, to tutaj jest jeszcze krok dalej i nie widać w ogóle w składzie przecierów z mango i marakui. Jakieś małe niedopatrzenie, co nie?




 








Kolor jak Fanta, nagazowane średni. Piana minimalna, jak widać na zdjęciu, ale zostawia lacing. Zapach średnio mocny, w smaku w zasadzie jest to mocne mango, dość kwaśne, ale jednak zdecydowanie mniej niż w propozycji Deer Beer. Czuć gdzieś daleko akcenty piwne, więc pod tym względem jest OK, niemniej jednak w moim egzemplarzu w smaku poza mango dominował mocny metaliczny posmak, za co obniżyłem ocenę o 1 punkt. Sprawdzę jeszcze kiedyś, czy to była wada tego egzemplarza, czy coś stałego.

Ocena ogólna: 5,5/10
Cena: 5,99 zł/POLOMarket

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spam i umieszczanie linków zabronione. Takie komentarze nie będą akceptowane.