Wróciłem z urlopu, więc obiecuję nadrobić zaległości, bo zarówno półka z piwami do przetestowania pęcznieje, jak i liczba recenzji napisanych jakiś czas temu robi się coraz większa. Dziś propozycja od imprezowej marki Desperados. Wprawdzie telewizji staram się nie oglądać, ale kilka reklam wpadło mi w oczy. Wynika z nich, że targetem tego napoju są ludzie młodzi.
Trzeba przyznać, że dzięki przezroczystej butelce Desperadosy wyróżniają się w sklepie. Wizualnie podobne może być piwo Corona, jednak sądzę, że sprzedaż tego drugiego jest w naszym kraju na zdecydowanie niższym poziomie.
Główna etykieta będąca również naklejką jest ciekawa, kolorowa, utrzymana w stylu marki. Mógłbym się jedynie przyczepić do tego, że strasznie małą czcionką są tutaj zapisane dość ważne informacje o tym, jakie owoce, a raczej aromaty zawarte są w środku butelki.
Na szyjce znajduje się kolejna naklejka z logo marki.
O tym, co się pije, nie sposób też zapomnieć, bo nazwa piwa wytłoczona jest z boku butelki.
O ile do przedniej etykiety nie miałem wielkich uwag, do tylnej oczywiście mam. Drobny maczek niczym z etykiet leków, biała czcionka na przezroczystym tle... A czego się dowiadujemy z treści? Otóż stoi za tym Grupa Żywiec, zaś piwo produkowane jest na licencji holenderskiej (właścicielem marki jest Heineken). W 100 ml znajdziemy 24 kcal i 3,1 g cukrów. A poza tym:
Piwo bezalkoholowe, aromatyzowane, pasteryzowane, alk. 0,0% obj. Składniki: woda, słód jęczmienny, cukier, naturalny aromat limonki i marakui z innymi naturalnymi aromatami, regulator kwasowości (kwas cytrynowy), ekstrakt słodu jęczmiennego, substancja słodząca (glikozydy stewiolowe ze stewii), ekstrakt z chmielu.
Zbyt wielu naturalnych składników się nie spodziewałem i też ich nie było. Jest to jednak marka piwa aromatyzowanego i nikt tego ukrywać nie zamierza.
Kapselek wygląda tak:
Wstydu nie ma, ale jakiejś rewelacji również. Nalewamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spam i umieszczanie linków zabronione. Takie komentarze nie będą akceptowane.