Następnie przejechaliśmy zwiedzać Olimpię, w tym słynny stadion (wyglądający nieco mizernie) i świątynię Zeusa. Na jednym ze zdjęć widać jaszczurkę. Gorąco było jak diabli i szkoda, że w programie nie ma zwiedzania tamtejszego muzeum. Bo w 40 stopniach patrzeć na te ruiny, to jest dla niektórych za dużo. Przy okazji mogliśmy zobaczyć, jak wygląda "zwiedzanie z lokalnym przewodnikiem". Jest on obowiązkowy, nawet jak nie mówi w języku zwiedzających. Wygląda to tak, że płaci się za niego, a pani pilot wszystko mówi sama, bo jak miałaby tłumaczyć z greckiego, wyszłoby z 2 razy dłużej. A przewodniczka lokalna chodzi sobie gdzieś obok nas i tyle.
To nietypowy pomnik, który, o ile dobrze zapamiętałem jest pewnego rodzaju karą za przewinienia, którego dopuścił się zawodnik podczas igrzysk. Musiał postawić taki pomnik i napisać, w jaki sposób zawinił.
Tutaj u góry znajdowała się niegdyś Nike wyrzeźbiona przez Pajoniosa.
Pracownia Fidiasza.
Most podwieszany Rio-Antirio. Przejazd przez niego kosztuje bardzo dużo. Zdjęcia, na których widać go najlepiej, zrobiłem z autobusu i niestety, nie są najlepsze.
W drodze do Delf.
Nocny spacer po współczesnych Delfach, które są oddalone kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów od stanowiska archeologicznego.
Grecki kościół prawosławny tamże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spam i umieszczanie linków zabronione. Takie komentarze nie będą akceptowane.