Pierwszy raz i kto wie, czy nie ostatni mamy na tapecie piwo belgijskie. Pod względem ceny w przeliczeniu na 1 ml jest to chyba też lider rankingu cenowego. Czy warto? Okaże się.
Malutka buteleczka nie obiecuje wiele. Etykieta pod względem estetyki, wykonania oraz designu pasuje raczej do piw z czasów PRL, które spożywało się przy tzw. budkach.
W Wikipedii wyczytałem, że Palm jest rozlewany w kilku browarach. Ten konkretnie - w głównej siedzibie w Steenhuffel.
Rok 1706, czyli tradycje spore.
Z tylnej etykietki dowiemy się wszystkiego o składzie. Jak widzicie, warka ma termin przydatności do 11 marca, więc musiałem się mocno pospieszyć, by wypić w terminie. Sposób przedstawienia składu bardzo mało czytelny, ale udało się ustalić, że w 100 ml jest 26 kcal i 3,2 g cukrów.
Piwo bezalkoholowe 0.0 proc. Składniki: woda, słód jęczmienny, syrop glukozowy, chmiel, ekstrakt z chmielu.
Syrop glukozowy - cóż, to mówi, że za bardzo tutaj nie poszalejemy ze smakiem. Chmiel w dwóch postaciach, ale nieokreślonych bliżej.
Pewnym żartem może być etykietka polskiego importera z bardzo skrótowym opisem zawartości.
Koń w logo rwie się do galopu.
Piana chyba najobfitsza z testu, ładnie się utrzymuje, lacing dobry. I na tym pozytywne wrażenia można by zakończyć. Zapach niemal niewyczuwalny. Nasycenie bardzo słabe. Kolor brązowy. W smaku jest bez szału: woda plus brzeczka. Nieco kwaśne, może dlatego, że kończyła się data przydatności. Goryczki raczej brak. Smakuje jak najtańsze piwo z marketu
Ocena ogólna: 1.5/10
Cena: 6,90 zł/8-ZERO - Allegro
Muszę przyznać, że blog jest naprawdę interesujący.
OdpowiedzUsuń