Dziś wjeżdża na stół propozycja od duńskiej korporacji. Czy będzie smaczna? To się okaże jak zwykle na końcu.
Butelka zielona, wygląda fajnie, etykieta też bez zarzutu. Pod względem prezencji towaru jestem na tak.
Nie do końca kumam, o co chodzi z tym nawiązaniem do duńskiego dworu, ale podsumowując etykietę, jest stylowa i na pewno nie przeładowana treścią.
Na szyjce butelki znajduje się wytłoczone nazwisko założyciela browaru, J.C. Jacobsena.
Przyznacie, że zdjęcie butelki robione obiektywem o takiej ogniskowej wygląda dość komicznie, ale za to nie ma problemów z focusem. Przechodząc do składu, cieszy bardzo, że kalorii jest mało, a cukrów nie ma w ogóle. Brawo! Można się przyczepić za to do marketingowego opisu nad składem, ale do tego przejdziemy za chwilę.
Piwo bezalkoholowe, pasteryzowane. Alk. 0,0% obj. Składniki: woda, słód jęczmienny, dwutlenek węgla, aromaty naturalne, chmiel.
Nie ma nic dziwnego ani niepotrzebnego.
Na kapslu widnieje symbol nieco przypominający koniczynę, który znajduje się też w logo firmy. Kapsel zrobiony bardzo porządnie.
Do tej pory mieliśmy prawie same pozytywy, czas przejść do negatywów. A jest ich całkiem sporo.
Piana średnia, dość dobrze się utrzymuje, dobry lacing. Po otwarciu charakterystyczny zapach zielonej butelki, dość drażniący. Kolor typowy dla jasnego pilsnera, Nagazowanie dość spore. Smak - metaliczny, goryczka istnieje, ale dominuje wrażenie, że piwo ma jakąś wadę. Podsumowując, smakuje jak rozwodniony koncerniak z nieprzyjemnym smakiem i zapachem. Proponuję omijać z daleka. Chyba że ktoś kolekcjonuje butelki, wtedy można sobie ją dołączyć do zbiorów, ale pić - niekoniecznie.
Ocena ogólna: 1,5/10
Cena: 3,19 zł/Biedronka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spam i umieszczanie linków zabronione. Takie komentarze nie będą akceptowane.