Wracamy do browaru Kraftwerk z Rzuchowa. Po "wiśniówce" mamy cytrynówkę".
Etykieta zgrabna, wesoła, w zasadzie taka sama jak od Cherry Rider, tylko w środku mamy cytryny.
Na jednym z boków mamy składniki odżywcze i od razu podaję te, którą śledzę zawsze: zawartość cukrów wynosi zaledwie 1,56 g. Brawo!
Po drugiej stronie tradycyjnie - skład produktu. Łatwy do odczytania i nie za długi.
Piwo bezalkoholowe w stylu Non Alcoholic American Fruit Ale. Pasteryzowane, niefiltrowane. Składniki: woda, słód jęczmienny, chmiel, sok z limonki, drożdże. Alk. do 0,5% obj.
Krótko i na temat. Ciekawe, jak bardzo w smaku da się we znaki ten sok z limonki. Szkoda, że nie podano, ile go jest.
O kapslu nie ma co mówić. Czarny jak pieron.
Nalewamy. Przy okazji zdradzę, że to ostatnie piwo z zapasów, więc albo coś znajdę nowego wkrótce, albo robię podsumowanie.
Kolor bardzo szlachetny, określiłbym go jako żółtopomarańczowy. Zdjęcia, które wykonuję, niestety nie oddają go najczęściej odpowiednio, stąd taki disclaimer. Piana średnia, szybko opada, zostawia dobry lacing. Zapach po otwarciu butelki dość dziwny, trudny do zidentyfikowania. lekko cytrusowy. W smaku czuć duże nasycenie, piwo jest dość kwaśne, poza tym jednak dość puste w smaku, jest lekka goryczka. Im dłużej piłem, tym lepsze wrażenia. A dlaczego? Po ekstrakty z limonki prawdopodobnie opadły na dno, a nie mam w zwyczaju trząść butelką, by wszystko wymieszać, bo degustuję w małej szklance. Tak jeśli miałbym Lemon Rider do czegoś porównać, to byłby to Nepomucen & Deer Bear Free Pan Da, ale o kilka stopni kwasowości niżej. Ogólnie, polecam.
Ocena ogólna: 7/10
Cena: ok. 4,99 zł (w promocji)/5,99 zł (bez)/Kaufland
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spam i umieszczanie linków zabronione. Takie komentarze nie będą akceptowane.