Kolejne piwo ze Słowacji wjeżdża do testu. Choć te wszystkie Birelle to raczej klimaty oranżadowe, gdzie piwa jest zdecydowanie mniej... A lato się kończy, więc w sumie wypadałoby coś bardziej wytrawnego znaleźć...
Przednia strona puszki jest tak pomarańczowa, że aż mój aparat wpadł w mocne pomarańczowe tony. Ale zdecydowany plus za projekt graficzny. Jeden z ciekawszych w tym teście, choć bardzo prosty w sumie. Druga strona puszki:
Czas na zapoznanie się ze składem produktu.
Składniki: woda, piwo półciemne bezalkoholowe 40% (woda, słody jęczmienne, produkty chmielowe, kwas mlekowy), cukier, koncentrat soku z cytryny (2,0%), naturalny aromat pomarańczowy z innymi naturalnymi aromatami, koncentrat soku z czerwonej pomarańczy (0,5%), barwnik: beta-karoten, witamina B5, witamina B6, witamina C, zawartość soku owocowego w produkcie gotowym 2,5%, gazowany dwutlenkiem węgla, zawartość alkoholu: max 0,3%.
Co z tego wynika? A no to, że sok cytrynowy musi być dużo tańszy niż pomarańczowy, skoro w pomarańczowym napoju tego drugiego jest 4 razy mniej. Cieszy, że proporcje piwa do oranżady są tutaj 40:60, a nie 30:70.
Plus za dokładne dane wartości odżywczych. W 100 ml są 24 kcal oraz 4,7 g cukrów. Standard jak na tego typu napoje, niestety.
Niebieska zawleczka przyjemnie się odcina od wieczka.
Zapach cytrusowy niezbyt mocny, ale dość sztuczny. Piana bardzo nietrwała, znika w try miga, jak widać na załączonym obrazku. Kolor intensywnie pomarańczowy, jak fanty. Nagazowanie średnie. W smaku się tylko tym różni od fanty, że czuć lekki posmak goryczki, jakby z grejpfruta, ale poza tym jest tylko wielka słodycz. Niespecjalnie przepadam za takimi smakami, więc ocena dość sroga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spam i umieszczanie linków zabronione. Takie komentarze nie będą akceptowane.